S

S

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

INFORMACJA!

Cześć.
 Dziś krótko i na temat.
Postanowiłam przenieść się na konto Google+, dlatego od dziś będę się wyświetlać jako Mari Nakane, zamiast Scarlett. Zmieniło się także moje profilowe zdjęcie. 
Tak więc niech nikogo nie dziwi ta zmiana :) w następnych częściach. To wciąż moja historia i w tej kwestii nic się nie zmieni. 
W ten sposób o wiele łatwiej będzie Wam śledzić moje poczynania w publikacji nowych części. Co więcej raz na jakiś czas na stronię będę zdradzała np. jaki będzie tytuł następnej części, na jakim etapie pisania jestem, kto się pojawi itd. 
Polecam Wam wszystkim od czasu do czasu tam zajrzeć. 
To chyba już wszystko.
Do zobaczenia. 



Wyobrażacie sobie Mari w stroju Nightwing'a? Jeśli nie, to powyżej macie niezłe ułatwienie. Co o tym sądzicie?
A tutaj w wersji czerwonej. Ja osobiście wole to. A wy?  Liczę na komentarze. 
To dodaję na prośbę przyjaciółki(z resztą tak samo jak poprzednie). Obiecałam ci Mari jako Nightwing'a i włala. Masz co chciałaś :)

Pa.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Puszka Pandory + Gość specjalny

"Dobro ze złem w równej mierze otworzą drzwi przeznaczenia".
Artur Golden


Gotham City, 8:30

Obudziłam się słysząc budzik, który już po chwili po omacku wyłączyłam. Jestem za bardzo wykończona by zrobić dzisiejszy trening.Westchnęłam rozkoszując się przyjemnym ciepłem koca, jednak nie trwało to długo. Mimowolnie otworzyłam oczy czując przyjemny zapach. Mój wzrok przeniósł się na szafkę nocną gdzie obok budzika leży samotna czarna róża, a obok niej mała kartka zgięta na pół. Wzięłam ją i rozwinęłam. Krótka wiadomość "Dziękuje za wczorajszy prezent i przepraszam za całą resztę. L." Nie muszę być geniuszem by wiedzieć, że to od Lukasa. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Słodziak. Przynajmniej wiadomo, że stać go na coś takiego. Szkoda, że nie był taki uroczy gdy byliśmy razem. Wstałam biorąc z szafy ubrania i idąc do łazienki. Nie mam nawet co liczyć by podziękować chłopakowi za ten gest. Znając życie wyjechał parę godzin temu. Dziwi mnie tylko, że mnie nie obudził. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w dżinsy przedarte na kolanach, czarny podkoszulek z logiem zespołu Linkin Park, czerwone trampki oraz trochę za dużą szarą bluzę z kapturem. Rozciągnęłam się jak kotka po czym związałam włosy w wysoki kucyk. Gdy tylko znalazłam się w sypialni pierwsze co zrobiłam to wyjęcie komórki. Bez głębszych zastanowień zadzwoniłam do dyrektora mojej szkoły, by powiedzieć, że mnie dzisiaj nie będzie z powodu złego samopoczucia. Najstarsza wymówka świata. Oczywiście by potwierdzić swoją wersję podczas rozmowy co jakiś czas udawałam kaszel czy chrypę. Tak, czy siak, facet nabrał się i to bez żadnych wątpliwości. Ludzie są naiwni i to nawet bardzo. Westchnęłam schodząc na dół z czarną różą w dłoni.Weszłam do kuchni i nalałam do jakieś szklanki wodę, po czym włożyłam kwiat do środka kładąc go potem na stoliku w salonie. Dopiero teraz zauważyłam dwa białe pudełka przewiązane jakimś sznurkiem, do którego był przyczepiony liścik. "Znając życie wywarłaś na dzieciakach fatalne pierwsze i drugie wrażenie więc zadbaj chociaż o trzecie i przekaż im ten podarunek. Być może znalazłaś w końcu swoje miejsce na świecie. Nie schrzań tego.L." Uśmiechnęłam się. Lukas jak zwykle dba o to bym nie zepsuła sobie życia. Nawet jeśli mu to nie wychodzi. Delikatnie i ostrożnie zajrzałam do środka. Jak się okazuje pudełka są po brzegi wyładowane ciastkami. Tja. Lepszego wrażenia nie wywrę. W końcu jak mówią, przez żołądek do serca. Ciekawe tylko czy sprawdzi się to w moim przypadku? Wstałam zastanawiając się co mogłabym zrobić. Nie chce mi się dziś biegać, lecz siedzenie w domu też mi zbytnio nie odpowiada. Sama w czterech ścianach w końcu bym oszalała. To znaczy bardziej niż zwykle. Przeczesałam dłonią włosy i szybkim krokiem skierowałam się na górę. Może druga ja ma jakieś lepsze plany na dzisiaj...


Gotham City, 20 minut później

W stroju Sayuri, z dwoma pudełkami z ciastkami stanęłam przed zet-tubą ukrytą w budce telefonicznej. Wzięłam głębszy wdech i weszłam. Już po chwili znalazłam się w Jaskini. Na szczęście nikogo tu nie ma. Dzieciaki pewnie są w szkole, a Liga załatwia swoje sprawy. Pewnym krokiem skierowałam się do salonu gdzie na kuchennej ladzie położyłam prezent. Mam nadzieje, że zasmakuje im. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie zostawić liściku, ale zrezygnowałam.  Odwróciłam się i weszłam znów do głównej sali. Nawet nie wiem skąd tu się wziął Red Tornado.

Red Tornadu-Zauważenie:powinnaś być w szkole.-powiedział swym robotycznym głosem. 
Sayuri-Mam dziś wolne. -odparłam jedynie.-Jest coś do roboty?
Red Tornado-To Batman zajmuję się przydzielaniem misji.
Sayuri- Tja, pamiętam. -mruknęłam od niechcenia odwracając się na pięcie. Red Tornado przynajmniej przechodzi od razu do rzeczy i nie owija w bawełnę. Weszłam do teleportera skąd znalazłam się znów w mieście Mrocznego Rycerza. Wayne teraz siedzi w swojej firmie, natomiast Dick zapewne  jest w tej pieprzonej szkole dla bogatych bachorów, a to znaczy, że mam całe miasto dla siebie. Bez zastanowienia wdrapałam się na schody przeciwpożarowe, a po nich na dach. Czas trochę potrenować w praktyce. W końcu od kąt Batman rozpoczął swoją działalność coraz więcej przestępców działa za dnia. Trochę rozrywki nie zaszkodzi. Przynajmniej mi. Biegłam,przeskakując między dachami i rozglądając się za jakimś zajęciem. Póki co jest spokojnie, a przynajmniej było do momentu, w którym podsłuchałam radio policyjne. Z tego co powiedzieli wynika, że w banku nieopodal jest włamanie i to nie byle jakie. Sam Joker i jego blond-włosa pomocnica postanowili wziąć w nim udział. Jak przyjemnie. W czasie krótszym niż pięć minut udało mi się dotrzeć na miejsce jednak nie wyszłam z ukrycia. Zamiast tego zakradłam się od tyłu i weszłam do środka przez boczne wejście. Ponoć jest około ośmiu zakładników co po dodaniu tego psychola z Arkham, sprawia, że trzeba zachować ostrożność. Gdy tylko ich stamtąd wyciągnę, rozliczę się z tymi wariatami na własnych warunkach. Najciszej jak się dało przeszłam korytarzem unikając spotkania z wrogiem.  Gdy udało mi się wejść do gabinetu kierownika, bez problemu ogłuszyłam jednego z złodziei. Przyjrzałam mu się. Mężczyzna po dwudziestce z maską klauna. Łał. Co za oryginalność. Związałam go specjalną linką i podeszłam do komputera podłączając się do monitoringu. Jak się okazuje zakładnicy są w głównym pomieszczeniu banku. Pięciu mężczyzn, dwie kobiety, jedno dziecko i piątka pracowników płci męskiej oraz dwie kasjerki.  Razem piętnastka. Po za nimi w pomieszczeniu znajduje się trzech typów z karabinami. Cała trójka ma na twarzach maski przypominające klaunów. Joker i Harley wraz z szóstką pseudo-przestępców są w skarbcu. Najpierw zakładnicy potem reszta. Westchnęłam i wyszłam. Szybkim krokiem skierowałam się do odpowiedniego pokoju. Policja pewnie czeka na Batmana lub próbuje negocjować. Drugie jest bezsensowne, a pierwsze niepotrzebne. Sama to załatwię. Gdy już byłam przy drzwiach prowadzących do celu, stanęłam, ostrożnie się przyglądając otoczeniu. Okej. Trójka przestępców, jest w wystarczająco dobrych miejscach bym ich zdjęła i to za jednym zamachem. Wyjęłam trzy kunai, które wcześniej nasączyłam w silnie paraliżująco-usypiającej substancji, po czym rzuciłam nimi w wrogów. Każdy dostał po jednym draśnięciu. To wystarczyło by po sekundzie padli na ziemię. Co do ostrzy to wbiły się one w podłogę, nikogo więcej nie raniąc. Weszłam do pokoju i bez zastanowienia wzięłam się za rozwiązywanie zakładników.
Sayuri-Macie natychmiast wyjść przez drzwi frontowe i powiedzieć policji by nie wkraczała.-na te słowa jedynie mi przytaknęli.-To wszyscy?- spytałam dla pewności. Spojrzeli po sobie, przytaknęli i tak jak kazałam wybiegli z budynku. Poczekałam aż za ostatnią osobą zamkną się drzwi i skierowałam się do skarbca. Tym razem szłam powoli. Nie ma co się śpieszyć. Uśmiechnęłam się. Brak dzieciaków i "opatrzności" ligi daje mi wolną rękę. Gdy usłyszałam zbliżające się głosy stanęłam przy ścianie w wnęcę. Gdy byli dostatecznie blisko wyszłam łapiąc jednego i wytrącając mu broń przy okazji skręcając nadgarstek, następny skończył ze złamaną nogą, a trzeci z wybitym zębem. Tak czy siak skończyli pół przytomni na ziemi. 
Joker-Ty nie jesteś Batmanem.-powiedział z wielkim uśmiechem i kpiną w głosie. 
Harley- Nie jest to też  Nightwing pączusiu.-dopowiedziała z równym rozbawieniem jego towarzyszka. Sama też się chytrze uśmiechnęłam na myśl co im zaraz zrobię.
Sayuri-Ja w przeciwieństwie do nich nie poprzestanę na złamaniach. -odpowiedziałam ruszając na nich. Z pomagierami poradziłam sobie dość szybko. Dwójce złamałam żebra i ogłuszyłam, a trzeci skończy z wstrząsem mózgu.  Gdy byłam dostatecznie blisko, Harley zamachnęła się swoim giga młotem, jednak bez problemu uniknęłam tego pryskając jej prosto w twarz gaz usypiający. Po nim padła jak martwa. Aż szkoda, że tak nie jest.  Co do Jokera z nim poszło równie łatwo. Zablokowałam jego dwa ataki, odbierając mu przy okazji noże, po czym potraktowałam czubka paralizatorem o mocy, która normalną osobę by zabiła. Na nieszczęście on jedynie stracił przytomność. Westchnęłam. Teraz mam sporo sprzątania. W ciągu paru minut udało mi się ich wszystkich przeciągnąć do sali główniej i razem z pozostałą czwórką, w tym z facetem z gabinetu dyrektora, przywiązać do kolumny. Rozciągnęłam się widząc jak łatwo mi poszło. Przynajmniej nie wyszłam z formy, o ile taką bandę można nazwać jakimkolwiek zagrożeniem. Odwróciłam się i wyszłam z budynku. Pierwsze co mnie oślepiło to błysk fleszy. Zignorowałam go i podeszłam do komisarza. 
Sayuri-Joker, Harley i dziesiątka pomagierów są w sali głównej przywiązani do kolumny. Ich broń znajduję się zaraz przy wejściu. Radzę uważać na gadżety Jokera.-powiedziałam odwracając się. Na szczęście mnie nie rozpoznał. Użyłam jednej kulki gazowej, dzięki której otoczyła mnie chmara gęstego, czarnego dymu. Nim się spostrzegli zniknęłam. Nie potrzebuje rozgłosu. Znowu wdrapałam się na dach idąc swoją drogą...



Gotham City 22:00

Poprawiałam kucyk wchodząc do zet-tuby, dzięki której już po chwili teleportowałam się do Jaskini. Nie zdziwiło mnie nawet, że jestem ostatnia. Cały dzień poświęciłam na ratowanie innych przez co do domu wróciłam mocno zmęczona. Nic dziwnego więc, że pięciominutowa drzemka zmieniła się w długi sen. Jakby się zastanowić powinnam tu być półgodziny temu. Ale co za różnica? I tak dzisiaj miał być trening. W chwili w której weszłam już kończyli. Superboy bez większych problemów położył Małego Flasha na glebie. Co mnie za bardzo nie dziwi. Wynik nie mógł być inny. Mój wzrok przeniósł się na Megan, która w dłoni trzymała białe pudełko z ciastkami, które już po chwili znalazło się u Małego. Czyli jednak prezent się spodobał. 
Black Canary-Spóźniona. -powiedziała, przez co wszyscy zwrócili na mnie uwagę.
Sayuri-Miałam dużo do roboty.-mruknęłam w odpowiedzi. 
Nightwing- Nie wątpię. A tak z ciekawości. Mamy się do ciebie od dziś zwracać Sayuri czy może wolisz "Nowa Strażniczka Gotham"?-spytał z chytrym uśmiechem. Pytanie powinno raczej brzmieć "Co mu dziś odwaliło?!".
Sayuri-Nightwing, teraz odpowiedz szczerze, czegoś ty się dziś naćpał, bo chyba powinieneś zmienić dilera?-spytałam z lekkim uśmiechem dokładnie go obserwując. Chłopak w odpowiedzi wyświetlił powtórkę dzisiejszych wiadomości, w których Cat Grant opowiada o Strażniczce Gotham. Nowej bohaterce, która dzisiaj ratowała ludzi z opresji zamiast Batmana czy Nightwing'a. 
Mały Flash-Puszczali to dziś na prawie każdej stacji.- powiedział wcinając ciastka.
Sayuri-Co tu dużo mówić. Nudziło mi się.-mruknęłam wzruszając ramionami. Ta rozmowa również ani trochę mnie NIE interesuje. Wręcz odruchowo spojrzałam w stronę Batmana, który wraz z Zieloną Strzałą sprawdzali jakieś dane. Może przypadnie nam jakaś misja? Przynajmniej byłoby ciekawie. Jednak póki co zdaje się, że obydwaj w ogóle zapomnieli o istnieniu reszty świata.
Black Canary-Sayuri teraz ty i Wodnik.-powiedziała pewnie na co jedynie obojętnie spojrzałam na lidera ekipy. Wodnik jest silny. Nie ma co zaprzeczać. Mimo to ja mam o wiele lepsze szkolenie. Razem z chłopakiem stanęliśmy na obszarze ringu na przeciw siebie. Pokonam go szybko i będę mieć go z głowy. Taki przynajmniej miałam plan do momentu, w którym komputer ogłosił start. Dokładnie w tej chwili, uruchomiła się jedna z zet-tub.Wraz z resztą zupełnie przestałam interesować się treningiem i zwróciłam twarz w kierunku teleportera. Przez chwilę myślałam, że to Czerwona Strzała lub jakiś członek Ligi. Jednak ku mojemu zdziwieniu pojawiła się fioletowo-włosa dziewczyna, której oczy są tej samej barwy. Na ustach miała miły, lekko zadziorny uśmiech i wręcz emanowała pewnością siebie.Ubrana jest w fioletowy top bez ramiączek odkrywający brzuch, trochę jaśniejsze, prześwitujące bolerko i jasne dżinsy typu slim. Do tego jeszcze czarne kozaczki na średnim obcasie i cała kreacja gotowa. Mimo, że nie ubrała się ani za wyzywającą, ani "przebojowo" to nie można powiedzieć, że łatwo odwrócić od niej wzrok lub przejść zupełnie obojętnie.Jak dla mnie wygląda na jakieś osiemnaście góra dziewiętnaście lat. Jej pogodne spojrzenie przejechało po wszystkich jakby kogoś szukała, a jednocześnie  jakby wszystkich znała i świetnie się bawiła wiedząc o naszej niewiedzy na jej temat. Mimowolnie napięłam mięśnie. Coś mi w niej nie pasuje, mimo to z reakcji reszty jasno wynika, że nikt jej tu nie zapraszał i nikt nie zamierza jej wyganiać.
(Wygląd bohaterki, za ilustrację dziękuje Winelli Krens)
Batman-Lowenila?-spytał wyraźnie zdziwiony. Mimowolnie spojrzałam na nią jeszcze bardziej podejrzliwie gdy dziewczyna na to pytanie uśmiechnęła się triumfalnie.
Lowenila-Jasne, że to ja dzióbku.-okej teraz to mnie zagięło, pewnie jak resztę ekipy.Choć nie dałam tego poznać jestem cholernie zaskoczona. Myślałam, że tylko ja jestem na tyle trzeźwo myśląca by mieć jakiekolwiek autorytety głęboko gdzieś. Jak widać byłam w błędzie. 
Mały Flash- Okej. Powie ktoś kto to jest?!-spytał zupełnie zdezorientowany. Nawet mu się nie dziwie. Nie dość, że jakaś dziewczyna pojawia się zupełnie nieproszona to jeszcze zna Batmana i to na tyle dobrze by mówić do niego "dzióbek". Na to pytanie tamta dwójka jedynie na nas przelotnie spojrzała, a Nightwing westchnął podchodząc do dziewczyny.
Nightwing-Co ty tu robisz?-spytał z wyrzutem. Czyżby ta cała Lowenila zdążyła wkurzyć naszego kochanego cud chłopca?  Uśmiechnęłam się mimowolnie. Wkurza Dick'a i nie szanuje Wayne'a. Chyba ją polubiłam. 
Lowenila-Mam swoje powody. Ale gdzie moje maniery. Jeszcze się nie przedstawiłam.-powiedziała omijając go i spoglądając na nas z miłym i pogodnym uśmiechem. Jak matka, która wita swoje dzieci po długim i ciężkim dniu. Aż chce się mi rzygać na takie wyobrażenie.
Mały Flash-A więc?-spytał niecierpliwie oczekując, aż przybyszka powie coś więcej.
Lowenila- Nazywam się Lowenila, ale możecie mówić mi po prostu Low. -na chwilę zamilkła, jakby zastanawiała się co może powiedzieć, a co powinna przemilczeć.Po chwili znów się uśmiechnęła i kontynuowała-Pochodzę z wymiaru UniwersStars. Nie znacie. Od czasu do czasu odwiedzam ten wymiar czy inne...
Nightwing-Poza tym wie wszystko i potrafi wszystko. Dosłownie.-powiedział przerywając jej. Mimo, że to całkiem niezłe umiejętności w jego ustach zabrzmiały one jak najgorsze wady jakie można by mieć. 
Lowenila-Dokładnie.-mruknęła zachowując się tak jakby brunet nie chciał jej dopiec. Chyba jest do tego przyzwyczajona.
Megan-Miło cię poznać Low.-powiedziała swoim milutkim głosem pełnym zachwytu. Tja. Ta dziewczyna lubi wszystkich.
Batman-Potem będziecie mieli okazję się zapoznać. Może powiesz w końcu co cię tu sprowadza?-spytał fioletowo-włosom. Dziewczyna chytrze się uśmiechnęła i podeszła do niego.
Lowenila-Przejmuję dowodzenie kotku.-powiedziała pewna siebie na co Mroczny Rycerz wyraźnie się speszył. No no. Nie sądziłam, że dożyje chwili, w której gacek jest speszony czy zawstydzony. Mam tylko jedno pytanie. Kim ta dziewczyna tak właściwie jest?
Sayuri-Co tak właściwie was łączy?-spytałam zupełnie obojętnie dokładnie ich lustrując. Batman chciał mi coś odpowiedzieć, lecz nim cokolwiek zrobił uprzedziła go Low z wręcz diabolicznymi iskrami w oczach.
Lowenila-Nic wielkiego. Kiedyś ze sobą po prostu byliśmy.-odpowiedziała zupełnie niewinnie co mnie zamurowało. Zastanawiam się czy się śmiać czy... Z drugiej strony śmiech to jedyne co pasuje. Mimo to poprzestałam jedynie na triumfalnym uśmiechu.
Sayuri-Batmanie będę z tobą szczera. Musisz być zdrowo rąbnięty skoro umawiałeś się z dziewczyną, która mogłaby być twoją córką. Chyba dopada cię kryzys wieku średniego. Radzę ci pomyśleć nad rozmową z Black Canary. Zielonej Strzale to pomogło.-powiedziałam zupełnie poważnie. Na co usłyszałam czyjś stłumiony śmiech. Poza tym, że widocznie dopiekłam Batmanowi, to udało mi się również zawstydzić Zieloną Strzałę. Podwójny bonus.
Lowenila- To nie jest tak do końca prawda. Jestem długowieczna, wręcz nieśmiertelna, więc to bez znaczenia na ile lat wyglądam.
Sayuri-Jak tam uważasz. Pytanie drugie brzmi. Co cię łączy z Nightwing'iem?-spytałam bez większych zahamowań. Nie trzeba być geniuszem by zauważyć, że coś między nimi było.
Lowenila-To samo.-odpowiedział szczerze na co się zaśmiałam.
Sayuri-Serio? Powiedzcie. To mentor podwędził dziewczynę uczniowi, czy uczeń poderwał dziewczynę mentora. A może woleliście trójkącik?-spytałam z pełną kpiną, na co Dick spiorunował mnie wzrokiem, pewnie żałując, że nie można nikogo zabić za pomocą spojrzenia.
Batman-A wracając do powodu twoich jakże uroczych odwiedzin?- kolejne zaskoczenie. Mroczny Rycerz właśnie użył kpiny i sarkazmu. Tja. Ta dziewczyna sprawia, że Batman z zimnego siebie, staje się coraz bardziej impulsywny. Musiało ich chyba łączyć coś poważnego. A może zupełnie przeciwnie? Dziewczyna westchnęła na to pytanie.
Lowenila- To trochę trudno wytłumaczyć. Nie zrozumiecie. Nie jesteście w stanie. -powiedziała krótkimi zdaniami dokładnie nas lustrując.-Najprościej mówiąc, w ręce Cieni dostała się bardzo niebezpieczna szkatułka, która jest w stanie zniszczyć...-na chwilę przerwała- Zniszczyć to nieodpowiednie słowo. Słyszeliście może kiedyś o Pandorze?-spytała zupełnie zmieniając temat.
Superboy-Pojawia się w micie greckim. Krótko mówiąc dostała od Zeusa puszkę z zakazem otwierania. Mimo to nakłoniła męża, by jednak złamał ten zakaz przez co uwolnili mnóstwo okropności na ziemie.-powiedział krótko zupełnie jakby miał to zakodowane w pamięci. Z drugiej strony to nawet prawdopodobne biorąc pod uwagę, to że jest klonem.
Lowenila-Dokładnie. Ta szkatułka jest podobna. Otworzenie jej przyniesie na ten świat i cały wymiar coś czego żadne z was ani nikt inny nie jest w stanie ogarnąć rozumem. Jeśli im się uda nie będzie odwrotu.
Artemis- Skoro jesteś wszechpotężna to czemu nie pstrykniesz palcami i nie odbierzesz szkatułki?-spytała przypatrując się Low. Szczerze mówiąc sama chciałam zadać to pytanie.
Lowenila-Nie mogę tego zrobić. Jestem wszechmogąca i wszechwiedząca, ale kieruje się neutralnością. To i tak dużo, że w ogóle tu jestem i wam pomagam.-odpowiedziała spokojnie i z powagą. Tylko czemu wszyscy zaczęli podkreślać jaka to ona jest potężna? Mam zupełny mętlik w głowię.Westchnęłam zrezygnowana.
Sayuri- Z twoją wielce potężną mocą mogłabyś wiele zrobić. Głupotą jest z tego nie korzystać. -mruknęłam na co ona ironicznie się uśmiechnęła.
Lowenila-I kto to mówi? Kto jak kto ale ty to akurat powinnaś mnie zrozumieć, Mari. -powiedziała dumnie, na co skamieniałam, a moje mięśnie się napięły. Nie jestem idiotką. Bez problemów zrozumiałam aluzję do moich mocy. Chwila... Skąd ona zna moje imię?!
Mały Flash-Masz na imię Mari?-spytał z szerokim uśmiechem jakby wygrał na loterii główną nagrodę. Prychnęłam. Nie dam się tak łatwo.
Sayuri-Skąd wiesz?-warknęłam zastanawiając się czy rozsądnie byłoby poderżnąć jej gardło albo chociaż odciąć język gdy nikt nie będzie obserwował.
Nightwing-Low wie wszystko. Powtórzone to było kilka razy. Zacznij wreszcie słuchać kogoś więcej niż siebie.-powiedział dumny, że ma okazję na wlepienie mi tak oczywistego kazania. Spojrzałam wściekła na niego. Wybrał sobie na prawdę świetny moment do wkurzania mnie.
Sayuri-Wal się.- powiedziałam jedynie odwracając głowę w przeciwnym kierunku od bruneta. Jednak o wiele bardziej obchodzi mnie teraz to ile ta dziewczyna wie, a tym bardziej ile przez "przypadek" powie. Odwróciłam się dokładnie ją obserwując.
Batman- Wracając do konkretów...
Lowenila- Ponieważ ja nie mogę nic zrobić postanowiłam przekazać tą sprawę wam.-powiedziała przerywając mężczyźnie- Cienie obecnie znajdują się w Santa Prisca. Użyczono im tej wyspy tylko dzisiaj. Chyba już tam byliście. -dopowiedziała. Na te słowa Wodnik spojrzał w kierunku Batmana czekając na jego zdanie. Mroczny Rycerz zrezygnowany westchnął. Chyba ma już serdecznie dość tej sytuacji. Ja z resztą też.
Batman-Idźcie.-powiedział bez wyrazu. Nikt na to jednak nie zwrócił uwagi i skierowaliśmy się w stronę korytarza.- A ty gdzie?-spytał zatrzymując nas. Dopiero gdy się odwróciłam zrozumiałam, że chodzi mu o jego byłą. "Jego była"? To strasznie dziwnie brzmi. Nawet w myślach.
Lowenila-Popatrzeć.-odpowiedziała prosto i krótko jakby nigdy nic z niewinnym uśmiechem.
Batman-Masz tu zostać.-powiedział stanowczo, jednak dziewczyna na to zareagował cwaniackim uśmieszkiem i spojrzeniem mówiącym "a co mi zrobisz?".
Lowenila-Zapomnij. Idę z nimi czy tego chcesz czy nie. Nie masz nade mną władzy i nigdy jej nie miałeś. W końcu nawet w naszym związku to ja zawsze byłam górą.-po tych słowach, pewna siebie, odwróciła się i zaczęła iść w stronę statku.-Idziecie?-spytała nie zatrzymując się. Oczywiście nie trzeba było długo na nas czekać i już po chwili byliśmy w statku. Usiadłam na swoim miejscu i odwróciłam twarz w stronę okna obserwując wciąż zmieniające się otoczenie. Po jakiś piętnastu minutach spędzonych na wpatrywaniu się w ciszy w morze, odwróciłam wzrok i spojrzałam na wszystkich tu obecnych.  Każdy jest zajęty sobą i zajmuje się swoimi sprawami. Mimowolnie spojrzałam na Low. Dziewczyna spokojnie siedziała wpatrując się w widok za oknem.Chyba obserwuje gwiazdy. Jedną nogę założyła na drugą i w cichy, rytmiczny sposób stukała palcami o oparcie krzesła. Dopiero teraz zauważyłam, że ma pomalowane paznokcie na delikatny róż.
Mały Flash- Cicho jakbyśmy jechali na pogrzeb.-powiedział z uśmiechem chcąc zapewne zagaić rozmowę, jednak nikt nie podjął tematu.
Marsjanka-A więc jeśli chodzi o szkatułkę, to powinniśmy coś o niej wiedzieć?-spytała przyjaznym tonem zerkając ukradkiem na fioletowo-włosom.
Lowenila- Możną ją otworzyć jedynie równo o północy. Jeśli ktoś ją otworzy nie będzie odwrotu. Zamknięcie jej ponownie jest niemożliwe.-odpowiedziała rzeczowo. Mistrzyni szczegółów normalnie...
Artemis-Jest coś jeszcze?-na to pytanie Low się zawahała. Czyli coś jeszcze jest. Coś niewygodnego.
Lowenila-Do otwarcia szkatułki jest potrzebna naprawdę potężna magia. Mroczna.-każde słowo wymawiała ostrożnie, jakby obawiała się, że coś źle zrozumiemy.-Poza jednym mały wyjątkiem. Może ją otworzyć również osoba stojąca na pograniczu. To znaczy taka, która jest zła i dobra w równym stopniu.Takie osoby są w grupie ryzyka. Nigdy nie wiadomo czy końcem końców będą dobre czy złe. Zazwyczaj decyduje przypadek.-dokończyła.
Superboy-Masz kogoś konkretnego na myśli.-na to pytanie przez dłuższy czas milczała jakby szukała odpowiedniej odpowiedzi.
Lowenila-Jest parę takich osób.Zapewne ich nie znacie.-mówiła obserwując widok za oknem. Nic więcej już nikt na ten temat nie powiedział. No bo co tu dużo mówić? Jakby nie patrzeć mamy NIE pozwolić by szkatułka została otwarta. Już po chwili Wodnik wraz z Nightwing'iem ułożyli plan działania i to całkiem niezły. Ja w tym czasie jedynie się przypatrywałam.  Nie mam ochoty na pogawędki. Jedyne co mi nie przypadło do gustu to to, że będę w parze z Low. Ta dziewczyna mnie wkurza i to nawet bardzo. Około 23 w końcu byliśmy na miejscu. Wodnik wyskoczył jako pierwszy do morza, by zapętlić wszystkie czujniki na brzegu. Gdy to zrobił przekazał nam wiadomość, a my wylądowaliśmy kilka kilometrów od bazy wroga.  Kiedy wysiedliśmy, w parach, skierowaliśmy się w swoim kierunku. Ja i Low mamy obserwować z odpowiedniej odległości bazę wroga i wkroczyć w odpowiednim momencie. Megan i Mały pod okiem Nightwing'a spróbują wykraść szkatułkę bez walki. Jeśli się nie uda wkraczają Superboy i Artemis, a za nimi ja. Jak się okazuje Low nie zamierza uczestniczyć w walce, a jedynie patrzeć. Niech robi co chce. Jak dla mnie bez różnicy. Jeśli chodzi o Wodnika, to nasz lider wkroczy podczas walki gdy tylko przedostanie się w odpowiednie miejsce, co nie powinno mu długo zająć.Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłyśmy się na miejscu. Przystanęłam przy jakimś drzewie na skraju lasu. Roślinność jest tak obfita, że nie ma opcji by nas stąd zauważyli. Wraz z Lowenilą nic nie mówiłyśmy. To bez sensu. Wątpię byśmy miały jakieś wspólne tematy. Puki co i tak musimy czekać na sygnał. Mimo to jedna sprawa wciąż nie daje mi spokoju.
Sayuri- Nie ważne ile o mnie wiesz. Jeśli im cokolwiek powiesz to poderżnę ci gardło.-powiedziałam hardo, by mieć pewność, że nic nie wygada o mnie, a tym bardziej o mojej przeszłości.
Lowenila-Nie martw się twoje sekrety są u mnie bezpieczne.
Sayuri-Oczywiście.-prychnęłam z kpiną i ironią. Czy ona już zapomniał kto wygadał tamtym o tym jak mam na imię? Między nami znów zapadła cisza, której teraz towarzyszy również burzliwa atmosfera.
Lowenila-Winella Krens.-powiedziała nagle. Spojrzałam na nią z pytaniem w oczach.-Tak się na prawdę nazywam. Lowenila to mój pseudonim. Skoro ja znam twoje imię, fair będzie jeśli ty poznasz moje-odpowiedziała na niezadane pytanie.
Sayuri-To nic nie zmienia. Nie powinnaś była im zdradzać jak mam na imię.
Lowenila-Niby czemu nie? Przecież ty już zdążyłaś poznać ich sekrety. Oni nie są w stanie ci zagrozić.-powiedziała na co zamilkłam na chwilę. To wkurzające, że Winella wie co i jak powiedzieć by mnie uspokoić. Ironia. Uspokaja mnie i jednocześnie denerwuje. Wole być wściekła.
Sayuri- Mając takie moce mogłabyś zrobić wszystko. Naprawić świat. Czemu z tego zrezygnowałaś?-spytałam od niechcenia nawet na nią nie patrząc. Nie wiem czemu cisza nagle zaczęła mi przeszkadzać.
Lowenila- Neutralność. Nie zamierzam się wtrącać w sprawy innych swoimi zdolnościami. Wyobrażasz sobie co by się stało gdybym mocami zaburzyła naturalny bieg rzeczy? Wszystko ma swoje miejsce i czas. Nie ma sensu niszczyć tego porządku. Konsekwencję mogłyby być straszne. -powiedziała jak zwykle z pewnym siebie uśmiechem. -Teraz twoja kolej.-powiedziała czym mnie lekko zaskoczyła. Z resztą jak za każdym razem. Chyba powinnam się przyzwyczajać, że ta dziewczyna jest zupełnie nieprzewidywalna.
Sayuri-Przecież wiesz.-odpowiedziałam jedynie, kończąc rozmowę. W końcu jeśli jest taka wszechwiedząca i wie o wszystkich wszystko, to nie ma sensu bym się jej tłumaczyła. I tak pewnie już to wie.
Wodnik*-Wszyscy są na swoich pozycjach?-spytał telepatycznie co znaczy, że już zajął swoje miejsce.
Superboy*-Tak.
Mały Flash*-Potwierdzam.
Sayuri*-Oczywiście.-odpowiedziałam zrezygnowana. Nie znoszę telepatii. Jest tak strasznie... intymna. Jeszcze mi tego brakowało by te dzieciaki wiedziały o czym myślę. Jednak trzeba przyznać, że ta zdolność czasem się przydaje.
Wodnik*- Nightwing zauważyliście już szkatułkę?
Nightwing*-Jeszcze nie. Z tego co udało mi się dowiedzieć, dzięki wykradzionym informacjom, wynika, że lada chwila mają ją dostarczyć.
Artemis*-Więc póki co pozostaje nam jedynie czekać.-w jej głosie dało się wyczuć zniecierpliwienie. Czyli nie jestem jedyną, która ma dość tej misji. Z drugiej strony nie mogę się doczekać, aż w końcu będę mogła komuś przywalić.
Superboy*-Słyszę helikopter.-powiedział po dłuższej chwili pełnej milczenia.-Wyląduje w przeciągu pięciu minut.
Sayuri*-O wiele łatwiej będzie zaatakować w powietrzu. Zestrzelenie w końcu to nic trudnego.
Nightwing*- Zwłaszcza jeśli chce się załatwić wszystko po cichu. Świetny pomysł. Może następnym razem zaczniesz myśleć?-okej nie muszę być geniuszem by wiedzieć, że jest na mnie wściekły. Tyle, że ja nic aż tak złego nie zrobiłam. Chyba. Z resztą nie ważne. Prychnęłam. Chce wojny? Okej. Jego wybór.
Lowenila*-Nie bądź taki nie miły.-mruknęła, a w jej telepatycznym głosie dało się wyczuć kpinę. Czy ja prosiłam o pomoc?
Wodnik*-Później to obgadacie. Teraz skupcie się na misji.-powiedział stanowczo z powagą. Westchnęłam starając się uspokoić i oczyścić umysł. Wyprostowałam się poprawiając rękawiczki.
Lowenila-Jest wściekły na mnie, dlatego stał się taki drażliwy.-powiedziała nawet na mnie nie patrząc wciąż z zwycięskim uśmiechem. Nawet nie chce mi się pytać o co im poszło. Zostawiła więc ten komentarz bez odpowiedzi i skupiłam się na misji. Tak jak powiedział Superboy, już po chwili na pasie startowym, obok magazynu, który obserwujemy, wylądował helikopter, z którego wysiadł Sportsmaster z Cheshire i Klarion'em. Pięknie. Wspaniały komplet, który zwiastuje tylko kłopoty. Zwłaszcza mag, który niesie na rękach kota. Nie znoszę magii. Jakby się zastanowić od kąt zaczęła się ta misja wciąż mi coś nie pasuje. O wiele lepiej idzie gdy pracuje sama. Cholera. O czym ja w ogóle myślę? Skup się na misji Sayuri i to już! Wytężyłam wzrok i udało mi się zauważyć u Cheshire czarną jak noc szkatułkę z jakimiś zdobieniami.
Sayuri-To ona?-spytałam nie spuszczają z oczu szkatułki. Przynajmniej do momentu, w którym weszli.
Lowenila-Tak.-odpowiedziała krótko opierając się o drzewo z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach. Z powagą i w skupieniu wciąż obserwuje magazyn. Chyba się martwi.
Wodnik*-Przygotujcie się.-przekazał telepatycznie, a ja znów skoncentrowałam się na budynku.
Megan*-Jestem gotowa.
Wodnik*-Dobrze. Bądź ostrożna. Sportsmaster już nie raz udowodnił, że potrafi zauważyć marsjański kamuflaż. W razie problemów wejdzie Mały, a za nim reszta jeśli będzie wymagała tego sytuacja. -nikt nic nie powiedział. Udało mi jedynie dostrzec niewyraźny kontur sylwetki Megan, która już niewidzialna, weszła do środka. Zaraz się zacznie.
Megan*-Widzę szkatułkę. Jest w centralnej części budynku...-nim cokolwiek więcej powiedziała dało się słyszeć eksplozję. Pięknie już ją zauważyli. Tuż przed budynkiem błysnęła czerwono-żółta smuga, która zniknęła wewnątrz budynku. Najpewniej Mały Flash.
Wodnik*-Wszystko w porządku?
Megan*-Już tak, ale przyda się wsparcie.-powiedziała słabym głosem. Chyba oberwała.
Mały Flash*-I to szybko.
Wodnik*-Ruszamy. -jak powiedział tak zrobiliśmy. Wyszłam z ukrycia i chciałam biec gdy zobaczyłam, że Low robi to samo.
Sayuri-Skoro nie zamierzasz walczyć to przynajmniej nie przeszkadzaj.-powiedziałam hardo, z wyrzutami w głosie. Jeszcze tego brakowało by się plątała pod nogami.
Lowenila-Nie martw się o mnie. Dam radę. Nie musisz się przejmować, jak coś to będę cię osłaniać. -powiedziała wyprzedzając mnie. Zacisnęłam pięści i spojrzałam na nią wściekła. Co to miało znaczyć? Ona myśli, że jestem na tyle słaba by potrzebować pomocy?! Zaczęłam biec w kierunku magazynu. Z tego co zdążyłam zauważyć reszta już tam jest. Zatrzymałam się przy wejściu by ocenić sytuacje. Poza Sportsmasterem, Cheshire i Klarion'em są w środku również wyznawcy Kobry oraz Mammoth. Wspaniale. Nightwing i Wodnik zajęli się Sportsmasterem i Cheshire. Superboy walczy z Mammoth'em, Artemis strzela w Kobrę, a Megan i Mały starają się pokonać Klarion'a. Co do Low, to ona spokojnie stoi z boku opierając się o ścianę, przez nikogo nie zauważona. Westchnęłam. Szkatułka jest odrzucona na bok. Póki co pilnuje jej jedynie kot.
Sayuri*-Ile minut zostało do północy?-spytałam telepatycznie wpadając na pewien pomysł.
Nightwing*-Około ośmiu minut. A co?-spytał na co lekko się skrzywiłam.
Sayuri*-Co jeżeli przedłużymy tą walkę do minuty po północy?
Artemis*-Wtedy nie będą mogli jej otworzyć.
Wodnik*-Więc wystarczy jedyni przedłużyć walkę...
Sayuri*-A potem podwędzić szkatułkę.
Nightwing*-Świetny pomysł. Byłby jeszcze lepszy gdybyś coś robiła.-powiedział z pretensjami. Prychnęłam wchodząc do środka. Wykorzystałam fakt, że wszyscy są zajęci walką i podbiegłam do szkatułki. Już miałam ją wziąć gdy ten przeklęty kot zmienił się z domowego pupila na wielkiego tygrysa, czy coś w tym rodzaju.
Sayuri-Jak ja nie znoszę zwierząt.-warknęłam chcąc mieć to już za sobą. Bez większych namysłów rzuciłam się na kota. Chciałam go uderzyć jednak on mnie uprzedził i już po chwili leżałam przygnieciona jego ciężarem. Jego pazury boleśnie wbiły się w moje ramiona, jednak bardziej skupiłam się na szczękach, które są bliskie odgryzienia mi głowy. Złapałam bestię za pysk starając się trzymać jego łeb jak najdalej od siebie.
Sayuri*-Mały bierz szkatułkę, póki mam na głowię tego zakichanego kota!-wrzasnęłam w myślach. Ten dzień zaczął się całkiem nieźle, więc nie zamierzam dzisiaj umierać, choć jest coraz bardziej beznadziejnie. Wally na szczęście znalazł chwilę by super-szybko wziąć szkatułkę i odbiec na bezpieczną odległość.
Mały Flash- Mam ją.-powiedział na głos czym zwrócił uwagę przestępców. Gratuluje pomysłu, geniuszu. Zebrałam w sobie siłę i zepchnęłam kota. Gdy tylko mi się to udało rzuciłam w jego kierunku wybuchową kulkę, która eksplodowała otaczając go chmarą dymu. Gdy tylko gaz opadł zwierzak znów się zmniejszył i padł nieprzytomny. Wielkie dzięki dla wynalazcy gazu usypiającego.Wstałam nie przejmując się zadrapaniami i spojrzałam na naszego sprintera, który zdaje się nie przejmować nikim i niczym.
Klarion- Chyba nie myślisz, że pozwolimy ci to zabrać.-powiedział podnosząc dłonie, które zaczęły emanować czerwoną poświatą,za której pomocą w stronę Małego zaczął kierować się gigantyczny, czerwony wąż. Na szczęście chłopak zdążył odskoczyć i rzucić szkatułkę w stronę Wodnika, którego zabezpieczał Nightwing. Gdy jednak Sportsmaster prawie zabrał naszemu liderowi przedmiot, ten rzucił go do Superboy'a, któremu przy walce z Mammoth'em pomogła teraz Megan. Jak widać zaczynamy bawić się w głupiego Jasia. Jęknęłam zrezygnowana. Gdzie się podziały te czasy gdy każdy walczył fair i był w pełni profesjonalny? Chyba poszły się wieszać. Westchnęłam skupiając się na misji. Kryminaliści trochę się zirytowali. Zwłaszcza, że szkatułka ilekroć jakimś sposobem wpadła w ich łapy, to już po chwili była odbierana przez członka naszej ekipy. Oczywiście w między czasie osoby bez przedmiotu, w tym i ja, walczyli z przeciwnikami. Bez trudu powaliłam paru członków Kobry. Nie są dla mnie żadną przeszkodą.
Artemis*-Sayuri łap!-na tą telepatyczną wiadomość spojrzałam w jej kierunku. Blondynka rzuciła z wyskoku szkatułkę, którą złapałam chwilę przed upadkiem. Gdy tylko dostałam przedmiot do dłoni poczułam od niego jakieś dziwne pulsowanie i dźwięk bicia serca. Co do cholery... Spojrzałam na nią dokładnie się jej przypatrując. I to był poważny błąd. W ostatnim momencie kątem oka zauważyłam nadlatujące sai. Mimo to, że błyskawicznie się odsunęłam ostrze zahaczyło o mój policzek, robiąc cienkie i płytkie zadrapanie. Spojrzałam na Cheshire, która pomachała mi drugim sai, jakby chciała podkreślić, że to ona mnie zaatakowała. Spojrzałam delikatnie w prawo intuicyjnie wyczuwając zagrożenie. Nie pomyliłam się. Bez najmniejszych oporów Mammoth właśnie biegł w moim kierunku. Gdy tylko był wystarczająco blisko i się na mnie zamachnął wykorzystałam moment i skoczyłam mu na ramiona.
Sayuri*-Superboy, twoja kolej.-powiedziałam rzucając mu szkatułkę i miękko lądując na ziemi za Mammoth'em, którego podcięłam i przy użyciu jednego ze specjalnych kunai dzięki, któremu go zamroziłam. Przynajmniej na jakiś czas. Spojrzałam znów w stronę Superboy'a. Przeklęłam cicho pod nosem gdy zauważyłam, że parę sekund przed tym jak Coner złapał przedmiot, został on przechwycony przez dwie czerwone ręce stworzone z energii magicznej. Nie trzeba było długo czekać by zobaczyć niebezpieczny przedmiot w dłoniach Klarion'a. Cholera.
Klarion-No i zabawa się skończyła.-powiedział z paskudnie złym uśmiechem zupełnie jak dzieciak, który wykiwał dorosłych. Niech się chrzani. Rozejrzałam się dookoła siebie szukając jakiego asa. Mimowolnie uśmiechnęłam się gdy niedaleko siebie zauważyłam wciąż nieprzytomnego kota. Zrobiłam obrót i nim ktokolwiek zdążył zauważyć chwyciłam zwierzaka jedną dłonią, a drugą wyciągnęłam kunai przystawiając je do szyi tej małej bestii.
Sayuri-Masz rację. Zabawa skończona i albo oddasz po dobroci szkatułkę, albo poderżnę twojemu pupilowi gardło.-mówiłam pewna siebie, prosząc w myślach by kot się nie obudził i nie podrósł.
Klarion-Blefujesz.-warknął wściekły. Czyli jednak trafiłam w jego czuły punkt.
Sayuri- Chciałbyś. Miałam dziś na prawdę fatalny dzień, a ten zapyziały zwierz mi go zepsuł do reszty więc nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawi mi skrzywdzenie go.
Klarion-Wiedźma. Potwór. Właśnie grozisz mi kociakiem. Też mi bohater!-zaczął wrzeszczeć pod moim kierunkiem najróżniejsze wyzwiska, które zostały zakończone, gdy złamałam kociakowi jedną z łap. W końcu ma ich jeszcze trzy.
Sayuri-Rada na przyszłość. Obrażanie szantażysty to fatalny pomysł. Teraz powiem ci jakie masz opcje. Możesz oczywiście użyć magii, ale nim to zrobisz ja zdążę skręcić kociakowi kark, spróbujesz zniknąć poderżnę mu gardło, jeśli zaatakuje mnie ktoś z reszty zbirów to użyje go jako tarczy, zagrozisz reszcie ekipy to nim zdążysz zrobić krok będziesz miał zwierzaka w kawałkach. Żadna z opcji nie kończy się dobrze. Przynajmniej dla ciebie, dlatego taje ci ostatnie wyjście. Odstawisz szkatułkę i się od niej odsuniesz, a ja puszcze kota. Wybór należy do ciebie.-mówiłam stanowczo i powoli akcentując każde słowo i nie zostawiając mu żadnego wyjścia. Jedna z metod, których nauczyłam się w Zabójcach. Wmów przeciwnikowi, że nie ma wyboru, a zrobi co chcesz.
Klarion-Ty mała... -przerwał na chwilę odstawiając szkatułkę na miejsce i się odsuwając, Wally wykorzystał sytuacje błyskawicznie zabierając przedmiot i podbiegając do Superboy'a. -Jeśli myślisz, że pójdzie ci to płazem...
Wodnik*-Musimy się wycofać.-powiedział na co wszyscy z ekipy ostrożnie przytaknęli.
Sayuri-Już mi poszło. -powiedziałam przerywając mu i rzucając kota o ścianę. Gdy wiedźmin zajął się sprawdzaniem stanu kota, ja podobnie jak reszta rzuciłam kulką o ziemie i wykorzystując powstałą chmarę dymu ulotniłam się z budynku.
Artemis-Zaraz zacznie się pościg.
Wodnik-Wątpię.-powiedział spoglądając na Megan która włączyła zapalnik, dzięki któremu już po chwili rozległa się eksplozja, która rozniosła magazyn.Uśmiechnęłam się.
Sayuri-Podoba mi się wasz tok myślenia. -powiedziałam z wyśmienitym humorem.Po paru minutach byliśmy już na statku, a tam spokojnie i beztrosko siedziała sobie Low, która z pewnym siebie uśmiechem przyglądała nam się.
Lowenila-Świetnie sobie poradziliście.-powiedziała spokojnie podchodząc do Kaldura, który trzymał szkatułkę.-Ale to wezmę już ze sobą. -dokończyła odbierając przedmiot.
Nightwing-Zabrzmiało jak pożegnanie.-na te słowa uśmiech Winelli trochę osłabł.
Lowenila- Pożegnanie z gackiem będzie strasznie ponure i sztywne więc wolę to sobie darować. Z resztą im szybciej zabiorę tą szkatułkę z tego wymiaru tym lepiej. Ale ponieważ wyświadczyliście mi przysługę, ja zrobię to samo.
Mały Flash-Pamiątki?-spytał zachwycony, na co dziewczyna ledwo powstrzymała śmiech.
Lowenila-Nie do końca. Mam dla was parę rad na przyszłość. Nie mogę za dużo zdradzić, dlatego nie bierzcie tego przesadnie do siebie czy zbyt dosłownie, ale też nie ignorujcie. Po pierwsze Wodnik. Pamiętaj, że czasem dobrze jest jak jest, a serce chodzi swoimi własnymi drogami. Artemis, liczą się czyny nie pochodzenie. Mały Flash jesteś zapatrzony w jeden punkt. Radzę ci poszerzyć perspektywy. Co do ciebie Superboy, to wiedz, że walka o czyjąś uwagę jest bezsensowna. Na wszystko w końcu przyjdzie czas. Nie warto tego przyśpieszać. Megan, wbij sobie do głowy raz na zawsze. Liczy się wnętrze i charakter. Nic poza tym. Nightwing. Ja cię naprawdę przepraszam za ostatnie. Poza tym miej w końcu odwagę spojrzeć prawdzie w oczy i nie czekaj z tym nie wiadomo ile, bo szansa przejdzie ci koła nosa. I to w dość bolesny sposób. -mówiła miłym, trochę poważnym głosem, dokładnie się nam przypatrując.-Sayuri, zaufanie innym nie oznacza końca świata. Nie jesteś niepokonana, a inni nie są z porcelany. Czasem trzeba wyluzować. No i najważniejsze. Nie wszystko jest takie jakie się wydaje, a przy poważniejszych nowościach czy zmianach najlepiej jest się odciąć i odreagować nim podejmie się jakiekolwiek decyzję. -dokończyła po czym znów się uśmiechnęła.
Sayuri-Przecież wiem.-powiedziałam pewna siebie. Zwłaszcza, że z jej słów nie wynika nic szczególnego.
Lowenila-Skoro tak sądzisz.-mruknęła lekko przechylając głowę w bok, po czym w jednej nanosekundzie po prostu zniknęła. Każde z nas rozejrzało się.
Mały Flash-Gdzie ona...?-spytał zdezorientowany. Jedynie Dick zachował spokój i jakby nigdy nic zajął swoje miejsce.
Nightwing- Można się było spodziewać.-powiedział cicho bardziej do siebie niż do nas. Westchnęłam siadając na moim miejscu tak samo jak reszta. Tja. Dziwniej być już nie może... Prawda?





W tym opowiadaniu została użyta postać stworzona przez Winelle Krens.  Bardzo dziękuje ci za ten wspaniały pomysł. Mam nadzieję, że za bardzo nie przeinaczyłam postaci jaką jest Lowenila oraz, że spodobała ci się ona w moim wydaniu :).
Co do wszystkich moich kochanych czytelników to, zapraszam was na bloga piamietnikisuperhero.bloog.pl, którego autorką jest Winnela. Jestem pewna, że nikt nie pożałuje i będziecie (tak samo jak ja) z niecierpliwością czekać na dalsze części historii pisanych przez tą utalentowaną pisarkę :).

A na zakończenie...
Przepraszam za błędy i tak długą przerwę. Mój laptop postanowił się zbuntować i najpierw się zepsuł, a teraz nie wyświetla mi wszystkich błędów i literówek, więc różnie z tym może być.  Następną część zacznę pisać już niedługą. 
Liczę na wasze komentarze. Nie wszystko mi wyszło jak planowałam. Między innymi musiałam skrócić końcówkę, przez ograniczony czas jaki mam przez naukę, sprawdziany i projekt (nie mogę się doczekać wakacji). Mam nadzieję, że nie poczujecie się zawiedzeni. Jeśli coś nie tak postaram się poprawić i zrehabilitować w następnych częściach. Coś jeszcze? Chyba nie. Jeżeli coś mi się przypomni poświęcę na to osobną notkę lub komentarz. 
Zachęcam wszystkich do brania udziału w aminowej ankiecie, która jest z boku strony. 
Do następnego :)
Dziękuje Wam wszystkim, że wciąż tu jesteście.






 




A teraz parę obrazków zapowiadające kolejne części(kolejność jest przypadkowa, a sytuację związane z nimi mogą pojawić, się w nieokreślonej przyszłości):

Ktoś będzie potrzebował pomocy, ktoś nie będzie chciał jej udzielić. Ogólnie za niedługo wszystko będzie się komplikować.
(Mari i Nightwing) 
Mari stara się zapanować w pełni nad mocami(Jak sądzicie, będą z tego problemy?)
No cóż do obrazka powyżej mogę jedynie dodać, że w dalszej przyszłości świat Mari wywróci się do góry nogami.
(Nie wszystko idzie zawsze tak jak chcemy i Mari będzie musiała się o tym przekonać w dość okrutny sposób)
Pewność siebie nie zawsze popłaca. Jak widać powyżej sytuacja będzie dramatyczna.

Sayuri będzie zmuszona do wrócenia do dawnego zajęcia. Co z tego wyniknie?
Samotność i problemy spotkają wszystkich. Tylko czy każdy sobie z nimi poradzi?

Arkham to miejsce dla wariatów, ale czy tylko?

By uratować przyjaciół, Mari będzie musiał pokazać swoją morczną stronę. Tylko czy wszyscy będą w stanie to zrozumieć?

Następne części będą pod znakiem zapytania, problemów, nieufności i komplikacji...

...Ale znajdzie się też miejsce na wręcz bajkowe sceny.


No i to na tyle. Jeszcze raz przepraszam jeśli pojawią się błędy, ale przez wadliwy system wciąż mi coś przeskakiwało. W takim razie jeśli coś zauważycie proszę o informację, a postaram się to niezwłocznie naprawić.