"Obowiązek poznasz po tym przede wszystkim, że nie pozostawia ci on prawa wyboru".
-Antoine de Saint-Exupery
Gotham City, 20:40
Uzupełniałam ostatnie dokumenty czekając aż wybiję 21:00 i będę mogła spokojnie wyjść. Od kąt przyszłam na komisariat i zajęłam się swoją robotą komisarz Gordon ani razu się nie pojawił. Może to i lepiej? Westchnęłam wyprostowując się w krześle i rozmasowując kark. Zaraz po podrzuceniu na policję naszyjnika z krótkim pisanym na komputerze liścikiem, w którym podpisałam się z przyzwyczajenia literką "S", wróciłam do domu z nadzieją na błogosławiony sen. Jednak gdy tylko się położyłam i zamknęłam oczy zamiast snu przyszły pytania. Jedno z nich brzmiało "Po cholerę Cieniom ten wisiorek?!". To kompletnie nie logiczne. Znam przedmioty o większej wartości, wiec zapewne chodzi o tamte hieroglify. Ale zagadkę Sfinksa można sobie spokojnie znaleźć w internecie i to z całą analizą. Coś tu nie gra, a ja jak ostatnia idiotka dałam się w to wplątać. Muszę sobie znaleźć coś ciekawszego lub padnę z wycieńczenia.
Gordon- Mari widzę, że jesteś już zmęczona.-usłyszałam za sobą. Od razu się odwróciłam przybierając na twarzy przyjazny uśmiech.
Mari-Nieciekawa noc. -powiedziałam wymijająco przypatrując mu się. Nie widzę żadnych oznak, że był w terenie. Więc czemu się spóźnił?
Gordon-Dobrze, że nie poszłaś wczoraj to tej twojej koleżanki...Kate o ile się nie mylę. Był tam napad.
Mari-Opowiadaj.-powiedziałam udając zaciekawienie. Skoro o tym wspomniał, znaczy, że zapewne dostał naszyjnik.
Gordon- Jakiś klan Cieni. Na szczęście zostali powstrzymani przez superbohaterów. Jedyny co zaginęło to naszyjnik z Egiptu wartości 75 milionów. Na początku myśleliśmy, że to ci przeklęci przestępcy, jednak parę godzin po tym zdarzeniu ktoś anonimowo podrzucił naszyjnik do nas z listem.
Mari-Co było w liście?- kolejne pytanie udawanej ciekawości. To śmieszne, że tak łatwo przychodzi mi okłamywanie innych.
Gordon- Było tam napisane, że ten naszyjnik nie może wrócić do właścicieli, ponieważ zostaną znowu narażeni i żeby dobrze go ukryć.
Mari-I co zrobiłeś?
Gordon-Przekazałem go Batmanowi.-na te słowa po prostu skamieniałam. Chciałam krzyczeć, że to krańce debilizmu, jednak jakimś cudem się powstrzymałam. -Powiedział, że się tym zajmą. Nie martw się. Następnym razem może uda ci się go poznać.Nawet mu trochę o tobie wspomniałem.-mówiąc to klepnął mnie w plecy, by dodać otuchy i odszedł. "Oszalał" przemknęło mi w głowię. Pięknie Mari właśnie władowałaś się w gówno. Policja to policja. Zbyt słaby sprzęt by mnie namierzyć lub chociaż skojarzyć fakty, ale Liga to zupełnie inna bajka. Na dodatek komisarz wspomniał o mnie. Nawet nie chce wiedzieć co dokładnie powiedział. Spojrzałam na zegarek. Gdy tylko wskazówki pokazały punkt 21 bez słowa w pośpiechu wyszłam zakładając kurtkę i rękawiczki. Dziś na szczęście jestem motorem, więc bez problemu mogę dojechać samodzielnie do domu. Weszłam na teren policyjnego parkingu i bez problemu odszukałam czerwono-czarnego ścigacza.
Wsiadłam zakładając kask i bez większych ceregieli ruszyłam nie zważając na ograniczenia prędkości. Nie obchodzi mnie czy spowoduje wypadek. Musze się wyżyć. Przyśpieszyłam jeszcze osiągając limit na liczniku. Teraz moje myśli w końcu się uciszyły. To niezbędne jeśli nie chce się wjechać na coś lub kogoś przy takiej prędkości. Specjalnie jechałam najdłuższą drogą objeżdżając całe miasto. Jakiekolwiek treningi, w których mogłabym w tradycyjny i najlepszy sposób rozładować emocję, za bardzo będą mnie zachęcały do powrotu do roli Sayuri. Wczorajsza sytuacja w zupełności mi wystarczy. Nawet nie wiem ile czasu minęło nim z piskiem opon zaparkowałam przed moim domem. Wprowadziłam motocykl do garażu i zdjęłam kask. Ciągle jestem zdenerwowana. Westchnęłam poprawiając kucyk. Muszę znaleźć sobie jakieś hobby. Może łucznictwo? Zawsze byłam z tego beznadziejna. Z drugiej strony łuk, strzały plus ja równa się kłopoty. Za bardzo przypominałoby mi to o Sayuri. Z resztą chyba wszystko dzięki czemu mogłabym się odstresować będzie wiązało się z Sayuri. Weszłam do holu bocznym wejściem i powiesiłam kurtkę na wieszaku, a rękawiczki na półce, tak jak zawsze. Najpewniej weszłabym na górę, gdybym nie zauważyła jakiegoś cienia w salonie. Jeśli to włamywacz to ma pecha i to wielkiego. Bez zastanowienia weszłam do pomieszczenia i stanęłam jak wryta. Serio? Spodziewałam się każdego, włamywacza, sąsiada, Luisa, Kate, Emilii nawet osób z Ligi Zabójców, ale nie z Ligi Sprawiedliwych! Jednak teraz stoją przede mną Batman, Black Canary i Marsjanin Łowca. To jakiś żart? Szybko zamaskowałam swoje zmieszanie przybierając obojętną minę z kpiącym uśmieszkiem.
Mari- Włamania są karalne i lepiej żebyście mieli dobry powód nim zadzwonię na policję, a ponieważ mam mało czasu przejdźcie od razu do konkretów.-powiedziałam pewna siebie jakby nigdy nic.
Batman-Możesz sobie darować ten teatrzyk. Dobrze wiemy gdzie byłaś i co wczoraj zrobiłaś. -powiedział obojętnie, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Jakim cudem tak szybko się domyślili? Nie było kamer, nie zostawiłam odcisków. Więc jakim cudem? Zresztą to nie ważne. Wpadli na mój ślad. Najpewniej Gordon powiedział więcej niż myślał.
Mari-Więc mnie oświeć, bo ja robiłam wczoraj mnóstwo rzeczy.-mówiłam jakbym kompletnie nie zdawała sobie sprawy o czym mowa. No cóż. Gra to jedyne co mi teraz zostało. Mroczny Rycerz jednak zamiast mi odpowiedzieć rzucił w moim kierunku teczkę, w której były zdjęcia z kamery, na których wyraźnie widać, że walczę z Sportsmasterem , a potem po drugiej stronie muru kiedy już bez maski gadam z Kate.
Batman-Teraz już chyba wiesz o czym mówimy.
Mari- Czego chcesz?-spytałam twardo z spojrzeniem, które mogłoby zabić. Nawet jeśli zaatakują będę mieć przewagę. Wystarczy wybiec na ulicę, nie mówiąc o ostrzach ukrytych w domu, które ułatwią mi sprawę. Mimowolnie skrzywiłam się czując ból skroni. Spojrzałam wściekła na Marsjanina Łowce po czym się uśmiechnęłam.-Telepatia na mnie nie działa. Jedynie może mnie rozzłości. A nie chcecie poznać mnie wściekłej.-na te słowa Batman spojrzał na Marsjanina, a ten kiwnął głową. Na przeprosiny raczej nie mam co liczyć.
Batman-Chce byś dołączyła do grupy od zadań specjalnych głównie pod przykrywką, która składa się z byłych pomocników członków ligi. Zgadzasz się?-okej czegoś takiego się nie spodziewałam. Równie dobrze mogłabym mu powiedzieć, że proponuje współprace płatnej morderczyni, która ich nie szanuje i co więcej, z chęcią by pozabijała całą ligę, ale przecież nie chce się ujawniać. Nie wspominając już nawet o Lidze Zabójców. Gdyby ktoś dowiedział się, że pomagam superbohaterom byłabym skończona. Ledwie sekundy dzieliły mnie od wypowiedzenia głośnego i przekonywującego słowa "nie". Najpewniej zrobiłabym to gdyby nie pojawienie się Don'a.
Don- Na twoim miejscu zastanowiłbym się. Kto wie, może zdobędziesz informację na temat... Z resztą wiesz kogo. W końcu wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Nie prawda? Zgódź się. Zawsze będziesz mogła zrezygnować, ale wątpię byś dostała drugą taką szansę. Pamiętaj, że odeszłaś od Zabójców, bo chciałaś się zrehabilitować. Może porzucenie Sayuri nie było dobrym pomysłem? Może lepiej byłoby ją na nowo ożywić z nadaniem nowego celu?-mówił pewnym siebie i stanowczym tonem. Z jego ust nie zniknął nawet na sekundę przyjacielski uśmiech. Westchnęłam. Oby te twoje rady nie zapędziły mnie do grobu. Znowu.
Mari- Dobra, ale zgadzam się tylko na misję i treningi. Zero wtrącania się w moje prywatne życie i grzebania w mojej przeszłości. Nie zamierzam też zaprzyjaźniać się z tymi amatorami.- mówiłam dokładnie ich lustrując.
Batman- Zgoda...-powiedział po czym zaczął wszystko wyjaśniać. Dokładnie wytłumaczył gdzie jest teleport i jak wygląda oraz na którą mam przyjść, nawet chciał by Black Canary została moją mentorką ale podziękowałam. Nie potrzebuje jej pomocy. Batman mówił też coś o wymyśleniu mi jakiegoś alter ego, ale od razu przerwałam mu mówiąc, że w tej sprawie wszystko już załatwione. Trochę zdziwili się na wieść, że mam już swoje drugie ja o imieniu Sayuri, ale na szczęście nie zadawali pytań. Jeden plus. Drugi jest taki, że na misjach i treningach będę mogła się wyżyć. Więc może nie będzie tak źle? Miejmy nadzieję. Gdy wszystko załatwiliśmy Liga w końcu opuściła mój dom. Westchnęłam siadając na chwilę na kanapie. Wpakowałam się po uszy i to wszystko przez Don'a. Wstałam i zajęłam się przeszukaniem domu w poszukiwaniu nadajników, kamerek i podsłuchu. Skończyłam dopiero po godzinie, może nawet dwóch. Łącznie znalazłam pięć podsłuchów, dwie kamerki i trzy nadajniki podczepione do kurtek. Są cholernie przewidywalni. Może aż za bardzo. Weszłam do sypialni gdzie na łóżku siedział brunet, który z uśmiechem mi się przyglądał.
Mari-Rzuciłabym w ciebie poduszką, gdybym nie wiedziała, że nic ci tym nie zrobię.-warknęłam.
Don-Oj nie złość się. Wszystko się ułoży zobaczysz. Może nawet ci się spodoba?
Mari- Marzenie ściętej głowy. Z resztą z tego co pamiętam miałeś się pokazywać tylko wtedy gdy poproszę. -powiedziałam siadając na krześle.
Don- Stęskniłem się. -mruknął z przepraszającym uśmiechem. -Poza tym to była sytuacja awaryjna.Wyjątek od reguły.
Mari-Lepiej już znikaj nim wkurzysz mnie jeszcze bardziej.
Don-Jak chcesz. Jedna rada. Pamiętaj o punktualności i choć postaraj się być miła.-gdy tylko to powiedział zniknął tak szybko jak się pojawił. Jestem wariatką i to coraz większą. Spojrzałam na zegarek przeklinając fakt, że dochodzi już północ, a ja nie mam czasu się choć trochę przespać, jeśli chce zdążyć na tą przeklętą misję. Podeszłam do szafy, którą otworzyłam. Odgarnęłam wieszaki z ubraniami, a następnie zaczęłam wyciągać pudła, które leżały na spodzie. Gdy skończyłam wyjęłam dno, pod którym ukryte jest czarne jak noc pudełko. Wyjęłam je i odłożyłam na bok po czym położyłam wszystko inne na miejsce. Zamknęłam szafkę i biorąc czarne pudło weszłam do łazienki. Szybki ciepły prysznic by choć trochę się odświeżyć po czym podeszłam do lustra owijając ciało ręcznikiem. Wysuszyłam włosy i porządnie się wytarłam, by już po chwili otworzyć pudło i wyjąc z niego strój Sayuri.Czarny podkoszulek i spodnie oraz glany, które wbrew pozorom są lekkie. Dla kontrastu jest czerwona kurtka z długim rękawem i moje ulubione czarne skórzane rękawiczki, które są idealnie dopasowane do dłoni. Z wręcz wrodzoną wprawą zapięłam pas z bronią. Westchnęłam przypominając sobie, że na początku dnia wciąż byłam zdecydowana by porzucić życie Sayuri. Teraz natomiast znów zakładałam maskę. Jeszcze tylko krwisto czerwona szminka i jestem gotowa. Uśmiechnęłam się kpiącą i wyszłam wiążąc włosy w kucyka.
Pięć minut później jechałam z maksymalną prędkością wzdłuż jednej z ulic Gotham do wskazanego przez Batmana adresu. Skrzywiłam się na myśl, że w jakikolwiek sposób będę mu pomagać. Jeśli miałabym wybrać jednego z członków ligi, którego najbardziej nienawidzę z pewnością byłby to Mroczny Rycerz.Zatrzymałam się z piskiem opon i zsiadłam z motocyklu zdejmując kask. Następnie włączyłam autopilota i odesłałam motor do domu.Rozejrzałam się po zaułku do jakiego się dostałam. Ostatnia melina do jakich w Gotham nie należy zaglądać. Podeszłam do starej butki telefonicznej i otworzyłam ją. To żałosne. Westchnęłam by się uspokoić i weszłam do środka. Chwilę później musiałam zamknąć oślepiona błyskotliwym światłem.
-Sayuri B09- oznajmił zimny komputerowy głos. Otworzyłam oczy zauważając, że jestem już w Jaskini. I to całkiem nieźle wyposażonej. Weszłam głębiej widząc, że wszyscy już są poza Małym Flashem.
Wodnik- Witamy w zespole...-zaczął mówić, lecz znów, na szczęście, przerwał mu komputer, który oznajmił pojawienie się Wally'ego. Skąd znam jego tożsamość? Znam tajne tożsamości wszystkich członków ligi i tych pomocników. A skąd? No cóż, to już tajemnica.
Mały Flash-Kto to?-spytał pokazując na mnie palcem. Uśmiechnęłam się.
Sayuri- Sayuri, od dziś będę wam pomagała. -powiedziałam z kpiną w głosie i wyższością, przy czym nie zgubiłam mej może nawet zbyt wielkiej pewności siebie. Chłopak podbiegł w mgnieniu oka do mnie wyciągając rękę, którą zignorowałam.
Mały Flash-To fajnie, że dołączyła do nas taka piękna dziewczyna.-na ten flirt omal się nie roześmiałam.
Sayuri- Jesteś słodki, dlatego z czystej uprzejmości, która u mnie jest rzadkością ostrzegę cię, że ostatni facet, który ze mną flirtował został znaleziony w czarnym worku pokrojony na kawałeczki na dnie rzeki.Więc jak? Dalej chcesz w to grać?-powiedziałam przekonywującym tonem i z uśmiechem na ustach.
Mały Flash- Pass. Może innym razem. Ale tak z ciekawości to był żart?- na to pytanie jedynie się uśmiechnęłam odwracając w stronę Batmana. Mam kompletnie gdzieś tą drużynę.
Wodnik-Może powiesz coś o sobie?- spytał z lekkim uśmiechem na co westchnęłam. Don i tak nie obiecywałam, że będę dla nich miła.
Sayuri- Jestem zakłamaną, dwulicową, wredną manipulatorką, której pod żadnym powodem nie należy ufać, bo końcem końców jeśli będę miała w tym jakiś interes zdradzę was bez najmniejszego zawahania. Zgodziłam się dołączyć tylko dlatego, że mam w tym interes, dlatego nie zamierzam niańczyć was na misjach, więc jak wpakujecie się w kłopoty nie liczcie na mnie. Nie zamierzam się z wami zaprzyjaźniać czy coś w tym stylu. Mam gdzieś co o mnie sądzicie. Na misjach i treningach będziemy się znosić, a cała reszta to dwie różne bajki. Nie słucham rozkazów, rzadko kiedy działam zgodnie z planem, prowokuje przeciwników i jestem magnesem na kłopoty. Nie mam żadnych super mocy, ale i bez tego pokonałabym was i to z łatwością, dlatego na misjach nie wchodźcie mi w drogę. Mam poniżej zerowy szacunek dla ligi, a was po prostu nie lubię.-mówiłam poważnie, na co im opadły kopary. Mój wzrok skierował się na Batmana-Powiesz w końcu jaką mamy misję czy mogę już iść?-spytałam z pogardą w głosie.Mroczny rycerz już miał odpowiedzieć, lecz jak zwykle wtrącił się komputer. Tym razem jednak kompletnie mnie zbiło z tropu gdy usłyszałam "Czerwona Strzała". Tja. Mam teraz przekichane jeśli chłopak cokolwiek pamięta. Kiedy jeszcze pracowałam dla Ligi Zabójców spotkaliśmy się i skończyło się na tym, że dokonałam masowego mordu, na którym mnie nakrył. Co prawda usunęłam mu pamięć, ale nie miałam czasu sprawdzić czy to zadziałało.Chłopak od naszego ostatniego spotkania zmienił swój strój i to na lepsze. W końcu pozbył się tej beznadziejnej czapeczki.
Czerwona Strzała- To wasza nowa zabaweczka?-spytał z kipną lustrując mnie. Okej nie pamięta mnie, bo wiedziałby, że za takie teksty można stracić głowę.
Sayuri- To ten zuchwały pomagier?-spytałam na co chłopak się najwidoczniej zdenerwował.
Czerwona Strzała-Nie jestem pomagierem. Zapamiętaj to sobie.-warknął wściekły z jadem w głosie.
Sayuri -Dobra, dobra. Jesteś strasznie drażliwy. Może skoro nie pomagier to wolisz pomocnik?-mówiłam ciągle z uśmiechem na ustach.
Czerwona Strzała-Radzę ci uważać i pierwszego dnia nie wkurzać kogo nie trzeba.-groźba? Gdyby tylko wiedział do kogo to mówi...
Sayuri- Daruj sobie i spójrz prawdzie w oczy. To, że zmieniłeś strój i pseudonim nie zmienia faktu, że ciągle jesteś pomagierem chcącym się dostać do tej żałosnej zgrai bohaterów zwanych Ligą Sprawiedliwych, choć sprawiedliwości to tu mało. Przyznaje strój lepszy i w końcu wyrzuciłeś tą beznadziejną czapeczką, ale miano "Czerwona Strzała" jest mało oryginalne.-powiedziałam z wyższością w głosie,kpiną i powagą. Po czym znowu się uśmiechnęłam i spojrzałam na Batmana.
Mały Flash- A tak z innej beczki, to po co przyszedłeś?-spytał łucznika, który piorunuje mnie wzrokiem zapewne marząc by wzrok mógł zabić.
Czerwona Strzała- Zielona Strzała dzwonił i powiedział, że mam przyjść z jakiegoś ważnego powodu.- po tych słowach wszystkie spojrzenia przeniosły się na blondyna w zielonym stroju. Czy oni zapomnieli już do końca, że przyszliśmy tu dla misji?
Batman-Powiesz o co chodzi?-spytał zirytowany.
Zielona Strzała- No cóż po naszej rozmowie, pomyślałem że przy tej misji przyda się dodatkowe wsparcie dla większego bezpieczeństwa.-powiedział przepraszającym tonem.
Czerwona Strzała-I tylko po to mnie wzywałeś?
Zielona Strzała- Roy nie złość się...-powiedział gwałtownie przerywając jak by palnął jakieś głupstwo.-Ups.-mruknął patrząc na mnie. Czyżby chodziło o to, że wypowiedział "tajne" imię Roy'a?
Sayuri- Nie przerywaj chce zobaczyć jak Harper się z tobą przekomarza.-mruknęłam z uśmiechem.
Czerwona Strzała- Skąd wiesz?-spytał podejrzliwie, a jego mięśnie się napięły. Z resztą tak samo jak reszty zespołu, którzy do teraz przynajmniej w większości siedzieli cicho.
Sayuri- Kiedy liga poznała moją tożsamość ja na wszelki wypadek poznałam wasze. A przez wasze rozumiem tajne tożsamości wszystkich członków Ligi, tej ekipy no i twoją, ale bez obaw. Dotrzymam waszej tajemnicy dopóki wy dotrzymacie mojej. A teraz powiedzcie w końcu co mamy zrobić, bo póki co czuje się jak w cyrku.-powiedziałam już lekko rozdrażniona.
Batman-Waszą dzisiejszą misją będzie włamanie się do Ligi Cieni w celu ustalenia po co był im potrzebny naszyjnik dla którego włamali się ostatnio do posiadłości Hiterwilów.-powiedział wyświetlając na ekranie dane odnośnie naszyjnika, który został skradziony Kate. Jej nazwisko ciągle mi nie pasuję, ale nie czepiam się. Nakane też brzmi głupio, przynajmniej według mnie. Odtrąciłam od siebie te myśli. Towarzystwo tych amatorów, źle na mnie wpływa skoro myślę o takich błahostka.
Nightwing- W skrócie mamy wyciągnąć informację i nie dać się zabić. Nic prostszego.-powiedział z uśmiechem, jednak w jego głosie dało się wyczuć ironię. Batman zignorował jego wypowiedź. Już po pięciu minutach siedzieliśmy w samolocie Marsjanki, w tym też z Czerwoną Strzałą. Co on tu robi? Nie mam pojęcia. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że zrezygnuję. No ale cóż dopóki nie będzie mnie wkurzał może być. Coś czuję, że szykuje się ciekawa misja, może nawet zbyt ciekawa...
Wsiadłam zakładając kask i bez większych ceregieli ruszyłam nie zważając na ograniczenia prędkości. Nie obchodzi mnie czy spowoduje wypadek. Musze się wyżyć. Przyśpieszyłam jeszcze osiągając limit na liczniku. Teraz moje myśli w końcu się uciszyły. To niezbędne jeśli nie chce się wjechać na coś lub kogoś przy takiej prędkości. Specjalnie jechałam najdłuższą drogą objeżdżając całe miasto. Jakiekolwiek treningi, w których mogłabym w tradycyjny i najlepszy sposób rozładować emocję, za bardzo będą mnie zachęcały do powrotu do roli Sayuri. Wczorajsza sytuacja w zupełności mi wystarczy. Nawet nie wiem ile czasu minęło nim z piskiem opon zaparkowałam przed moim domem. Wprowadziłam motocykl do garażu i zdjęłam kask. Ciągle jestem zdenerwowana. Westchnęłam poprawiając kucyk. Muszę znaleźć sobie jakieś hobby. Może łucznictwo? Zawsze byłam z tego beznadziejna. Z drugiej strony łuk, strzały plus ja równa się kłopoty. Za bardzo przypominałoby mi to o Sayuri. Z resztą chyba wszystko dzięki czemu mogłabym się odstresować będzie wiązało się z Sayuri. Weszłam do holu bocznym wejściem i powiesiłam kurtkę na wieszaku, a rękawiczki na półce, tak jak zawsze. Najpewniej weszłabym na górę, gdybym nie zauważyła jakiegoś cienia w salonie. Jeśli to włamywacz to ma pecha i to wielkiego. Bez zastanowienia weszłam do pomieszczenia i stanęłam jak wryta. Serio? Spodziewałam się każdego, włamywacza, sąsiada, Luisa, Kate, Emilii nawet osób z Ligi Zabójców, ale nie z Ligi Sprawiedliwych! Jednak teraz stoją przede mną Batman, Black Canary i Marsjanin Łowca. To jakiś żart? Szybko zamaskowałam swoje zmieszanie przybierając obojętną minę z kpiącym uśmieszkiem.
Mari- Włamania są karalne i lepiej żebyście mieli dobry powód nim zadzwonię na policję, a ponieważ mam mało czasu przejdźcie od razu do konkretów.-powiedziałam pewna siebie jakby nigdy nic.
Batman-Możesz sobie darować ten teatrzyk. Dobrze wiemy gdzie byłaś i co wczoraj zrobiłaś. -powiedział obojętnie, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Jakim cudem tak szybko się domyślili? Nie było kamer, nie zostawiłam odcisków. Więc jakim cudem? Zresztą to nie ważne. Wpadli na mój ślad. Najpewniej Gordon powiedział więcej niż myślał.
Mari-Więc mnie oświeć, bo ja robiłam wczoraj mnóstwo rzeczy.-mówiłam jakbym kompletnie nie zdawała sobie sprawy o czym mowa. No cóż. Gra to jedyne co mi teraz zostało. Mroczny Rycerz jednak zamiast mi odpowiedzieć rzucił w moim kierunku teczkę, w której były zdjęcia z kamery, na których wyraźnie widać, że walczę z Sportsmasterem , a potem po drugiej stronie muru kiedy już bez maski gadam z Kate.
Batman-Teraz już chyba wiesz o czym mówimy.
Mari- Czego chcesz?-spytałam twardo z spojrzeniem, które mogłoby zabić. Nawet jeśli zaatakują będę mieć przewagę. Wystarczy wybiec na ulicę, nie mówiąc o ostrzach ukrytych w domu, które ułatwią mi sprawę. Mimowolnie skrzywiłam się czując ból skroni. Spojrzałam wściekła na Marsjanina Łowce po czym się uśmiechnęłam.-Telepatia na mnie nie działa. Jedynie może mnie rozzłości. A nie chcecie poznać mnie wściekłej.-na te słowa Batman spojrzał na Marsjanina, a ten kiwnął głową. Na przeprosiny raczej nie mam co liczyć.
Batman-Chce byś dołączyła do grupy od zadań specjalnych głównie pod przykrywką, która składa się z byłych pomocników członków ligi. Zgadzasz się?-okej czegoś takiego się nie spodziewałam. Równie dobrze mogłabym mu powiedzieć, że proponuje współprace płatnej morderczyni, która ich nie szanuje i co więcej, z chęcią by pozabijała całą ligę, ale przecież nie chce się ujawniać. Nie wspominając już nawet o Lidze Zabójców. Gdyby ktoś dowiedział się, że pomagam superbohaterom byłabym skończona. Ledwie sekundy dzieliły mnie od wypowiedzenia głośnego i przekonywującego słowa "nie". Najpewniej zrobiłabym to gdyby nie pojawienie się Don'a.
Don- Na twoim miejscu zastanowiłbym się. Kto wie, może zdobędziesz informację na temat... Z resztą wiesz kogo. W końcu wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Nie prawda? Zgódź się. Zawsze będziesz mogła zrezygnować, ale wątpię byś dostała drugą taką szansę. Pamiętaj, że odeszłaś od Zabójców, bo chciałaś się zrehabilitować. Może porzucenie Sayuri nie było dobrym pomysłem? Może lepiej byłoby ją na nowo ożywić z nadaniem nowego celu?-mówił pewnym siebie i stanowczym tonem. Z jego ust nie zniknął nawet na sekundę przyjacielski uśmiech. Westchnęłam. Oby te twoje rady nie zapędziły mnie do grobu. Znowu.
Mari- Dobra, ale zgadzam się tylko na misję i treningi. Zero wtrącania się w moje prywatne życie i grzebania w mojej przeszłości. Nie zamierzam też zaprzyjaźniać się z tymi amatorami.- mówiłam dokładnie ich lustrując.
Batman- Zgoda...-powiedział po czym zaczął wszystko wyjaśniać. Dokładnie wytłumaczył gdzie jest teleport i jak wygląda oraz na którą mam przyjść, nawet chciał by Black Canary została moją mentorką ale podziękowałam. Nie potrzebuje jej pomocy. Batman mówił też coś o wymyśleniu mi jakiegoś alter ego, ale od razu przerwałam mu mówiąc, że w tej sprawie wszystko już załatwione. Trochę zdziwili się na wieść, że mam już swoje drugie ja o imieniu Sayuri, ale na szczęście nie zadawali pytań. Jeden plus. Drugi jest taki, że na misjach i treningach będę mogła się wyżyć. Więc może nie będzie tak źle? Miejmy nadzieję. Gdy wszystko załatwiliśmy Liga w końcu opuściła mój dom. Westchnęłam siadając na chwilę na kanapie. Wpakowałam się po uszy i to wszystko przez Don'a. Wstałam i zajęłam się przeszukaniem domu w poszukiwaniu nadajników, kamerek i podsłuchu. Skończyłam dopiero po godzinie, może nawet dwóch. Łącznie znalazłam pięć podsłuchów, dwie kamerki i trzy nadajniki podczepione do kurtek. Są cholernie przewidywalni. Może aż za bardzo. Weszłam do sypialni gdzie na łóżku siedział brunet, który z uśmiechem mi się przyglądał.
Mari-Rzuciłabym w ciebie poduszką, gdybym nie wiedziała, że nic ci tym nie zrobię.-warknęłam.
Don-Oj nie złość się. Wszystko się ułoży zobaczysz. Może nawet ci się spodoba?
Mari- Marzenie ściętej głowy. Z resztą z tego co pamiętam miałeś się pokazywać tylko wtedy gdy poproszę. -powiedziałam siadając na krześle.
Don- Stęskniłem się. -mruknął z przepraszającym uśmiechem. -Poza tym to była sytuacja awaryjna.Wyjątek od reguły.
Mari-Lepiej już znikaj nim wkurzysz mnie jeszcze bardziej.
Don-Jak chcesz. Jedna rada. Pamiętaj o punktualności i choć postaraj się być miła.-gdy tylko to powiedział zniknął tak szybko jak się pojawił. Jestem wariatką i to coraz większą. Spojrzałam na zegarek przeklinając fakt, że dochodzi już północ, a ja nie mam czasu się choć trochę przespać, jeśli chce zdążyć na tą przeklętą misję. Podeszłam do szafy, którą otworzyłam. Odgarnęłam wieszaki z ubraniami, a następnie zaczęłam wyciągać pudła, które leżały na spodzie. Gdy skończyłam wyjęłam dno, pod którym ukryte jest czarne jak noc pudełko. Wyjęłam je i odłożyłam na bok po czym położyłam wszystko inne na miejsce. Zamknęłam szafkę i biorąc czarne pudło weszłam do łazienki. Szybki ciepły prysznic by choć trochę się odświeżyć po czym podeszłam do lustra owijając ciało ręcznikiem. Wysuszyłam włosy i porządnie się wytarłam, by już po chwili otworzyć pudło i wyjąc z niego strój Sayuri.Czarny podkoszulek i spodnie oraz glany, które wbrew pozorom są lekkie. Dla kontrastu jest czerwona kurtka z długim rękawem i moje ulubione czarne skórzane rękawiczki, które są idealnie dopasowane do dłoni. Z wręcz wrodzoną wprawą zapięłam pas z bronią. Westchnęłam przypominając sobie, że na początku dnia wciąż byłam zdecydowana by porzucić życie Sayuri. Teraz natomiast znów zakładałam maskę. Jeszcze tylko krwisto czerwona szminka i jestem gotowa. Uśmiechnęłam się kpiącą i wyszłam wiążąc włosy w kucyka.
(strój Sayuri wygląda jak na zdjęciu powyżej z tą różnicą, że bez tego czerwonego paska, a rękawiczki mają wszystkie palce i wyglądają odrobinę inaczej, kurtka jest na długi rękaw i sięga do pasa, a na lewej nodze nie ma tego bandaża plus w pasie jest czarny pasek z bronią: dop.aut)
(maska wygląda jak na zdjęciu powyżej z tą różnicą, że zdobienia są fioletowe: dop. aut.)
Pięć minut później jechałam z maksymalną prędkością wzdłuż jednej z ulic Gotham do wskazanego przez Batmana adresu. Skrzywiłam się na myśl, że w jakikolwiek sposób będę mu pomagać. Jeśli miałabym wybrać jednego z członków ligi, którego najbardziej nienawidzę z pewnością byłby to Mroczny Rycerz.Zatrzymałam się z piskiem opon i zsiadłam z motocyklu zdejmując kask. Następnie włączyłam autopilota i odesłałam motor do domu.Rozejrzałam się po zaułku do jakiego się dostałam. Ostatnia melina do jakich w Gotham nie należy zaglądać. Podeszłam do starej butki telefonicznej i otworzyłam ją. To żałosne. Westchnęłam by się uspokoić i weszłam do środka. Chwilę później musiałam zamknąć oślepiona błyskotliwym światłem.
-Sayuri B09- oznajmił zimny komputerowy głos. Otworzyłam oczy zauważając, że jestem już w Jaskini. I to całkiem nieźle wyposażonej. Weszłam głębiej widząc, że wszyscy już są poza Małym Flashem.
Wodnik- Witamy w zespole...-zaczął mówić, lecz znów, na szczęście, przerwał mu komputer, który oznajmił pojawienie się Wally'ego. Skąd znam jego tożsamość? Znam tajne tożsamości wszystkich członków ligi i tych pomocników. A skąd? No cóż, to już tajemnica.
Mały Flash-Kto to?-spytał pokazując na mnie palcem. Uśmiechnęłam się.
Sayuri- Sayuri, od dziś będę wam pomagała. -powiedziałam z kpiną w głosie i wyższością, przy czym nie zgubiłam mej może nawet zbyt wielkiej pewności siebie. Chłopak podbiegł w mgnieniu oka do mnie wyciągając rękę, którą zignorowałam.
Mały Flash-To fajnie, że dołączyła do nas taka piękna dziewczyna.-na ten flirt omal się nie roześmiałam.
Sayuri- Jesteś słodki, dlatego z czystej uprzejmości, która u mnie jest rzadkością ostrzegę cię, że ostatni facet, który ze mną flirtował został znaleziony w czarnym worku pokrojony na kawałeczki na dnie rzeki.Więc jak? Dalej chcesz w to grać?-powiedziałam przekonywującym tonem i z uśmiechem na ustach.
Mały Flash- Pass. Może innym razem. Ale tak z ciekawości to był żart?- na to pytanie jedynie się uśmiechnęłam odwracając w stronę Batmana. Mam kompletnie gdzieś tą drużynę.
Wodnik-Może powiesz coś o sobie?- spytał z lekkim uśmiechem na co westchnęłam. Don i tak nie obiecywałam, że będę dla nich miła.
Sayuri- Jestem zakłamaną, dwulicową, wredną manipulatorką, której pod żadnym powodem nie należy ufać, bo końcem końców jeśli będę miała w tym jakiś interes zdradzę was bez najmniejszego zawahania. Zgodziłam się dołączyć tylko dlatego, że mam w tym interes, dlatego nie zamierzam niańczyć was na misjach, więc jak wpakujecie się w kłopoty nie liczcie na mnie. Nie zamierzam się z wami zaprzyjaźniać czy coś w tym stylu. Mam gdzieś co o mnie sądzicie. Na misjach i treningach będziemy się znosić, a cała reszta to dwie różne bajki. Nie słucham rozkazów, rzadko kiedy działam zgodnie z planem, prowokuje przeciwników i jestem magnesem na kłopoty. Nie mam żadnych super mocy, ale i bez tego pokonałabym was i to z łatwością, dlatego na misjach nie wchodźcie mi w drogę. Mam poniżej zerowy szacunek dla ligi, a was po prostu nie lubię.-mówiłam poważnie, na co im opadły kopary. Mój wzrok skierował się na Batmana-Powiesz w końcu jaką mamy misję czy mogę już iść?-spytałam z pogardą w głosie.Mroczny rycerz już miał odpowiedzieć, lecz jak zwykle wtrącił się komputer. Tym razem jednak kompletnie mnie zbiło z tropu gdy usłyszałam "Czerwona Strzała". Tja. Mam teraz przekichane jeśli chłopak cokolwiek pamięta. Kiedy jeszcze pracowałam dla Ligi Zabójców spotkaliśmy się i skończyło się na tym, że dokonałam masowego mordu, na którym mnie nakrył. Co prawda usunęłam mu pamięć, ale nie miałam czasu sprawdzić czy to zadziałało.Chłopak od naszego ostatniego spotkania zmienił swój strój i to na lepsze. W końcu pozbył się tej beznadziejnej czapeczki.
Czerwona Strzała- To wasza nowa zabaweczka?-spytał z kipną lustrując mnie. Okej nie pamięta mnie, bo wiedziałby, że za takie teksty można stracić głowę.
Sayuri- To ten zuchwały pomagier?-spytałam na co chłopak się najwidoczniej zdenerwował.
Czerwona Strzała-Nie jestem pomagierem. Zapamiętaj to sobie.-warknął wściekły z jadem w głosie.
Sayuri -Dobra, dobra. Jesteś strasznie drażliwy. Może skoro nie pomagier to wolisz pomocnik?-mówiłam ciągle z uśmiechem na ustach.
Czerwona Strzała-Radzę ci uważać i pierwszego dnia nie wkurzać kogo nie trzeba.-groźba? Gdyby tylko wiedział do kogo to mówi...
Sayuri- Daruj sobie i spójrz prawdzie w oczy. To, że zmieniłeś strój i pseudonim nie zmienia faktu, że ciągle jesteś pomagierem chcącym się dostać do tej żałosnej zgrai bohaterów zwanych Ligą Sprawiedliwych, choć sprawiedliwości to tu mało. Przyznaje strój lepszy i w końcu wyrzuciłeś tą beznadziejną czapeczką, ale miano "Czerwona Strzała" jest mało oryginalne.-powiedziałam z wyższością w głosie,kpiną i powagą. Po czym znowu się uśmiechnęłam i spojrzałam na Batmana.
Mały Flash- A tak z innej beczki, to po co przyszedłeś?-spytał łucznika, który piorunuje mnie wzrokiem zapewne marząc by wzrok mógł zabić.
Czerwona Strzała- Zielona Strzała dzwonił i powiedział, że mam przyjść z jakiegoś ważnego powodu.- po tych słowach wszystkie spojrzenia przeniosły się na blondyna w zielonym stroju. Czy oni zapomnieli już do końca, że przyszliśmy tu dla misji?
Batman-Powiesz o co chodzi?-spytał zirytowany.
Zielona Strzała- No cóż po naszej rozmowie, pomyślałem że przy tej misji przyda się dodatkowe wsparcie dla większego bezpieczeństwa.-powiedział przepraszającym tonem.
Czerwona Strzała-I tylko po to mnie wzywałeś?
Zielona Strzała- Roy nie złość się...-powiedział gwałtownie przerywając jak by palnął jakieś głupstwo.-Ups.-mruknął patrząc na mnie. Czyżby chodziło o to, że wypowiedział "tajne" imię Roy'a?
Sayuri- Nie przerywaj chce zobaczyć jak Harper się z tobą przekomarza.-mruknęłam z uśmiechem.
Czerwona Strzała- Skąd wiesz?-spytał podejrzliwie, a jego mięśnie się napięły. Z resztą tak samo jak reszty zespołu, którzy do teraz przynajmniej w większości siedzieli cicho.
Sayuri- Kiedy liga poznała moją tożsamość ja na wszelki wypadek poznałam wasze. A przez wasze rozumiem tajne tożsamości wszystkich członków Ligi, tej ekipy no i twoją, ale bez obaw. Dotrzymam waszej tajemnicy dopóki wy dotrzymacie mojej. A teraz powiedzcie w końcu co mamy zrobić, bo póki co czuje się jak w cyrku.-powiedziałam już lekko rozdrażniona.
Batman-Waszą dzisiejszą misją będzie włamanie się do Ligi Cieni w celu ustalenia po co był im potrzebny naszyjnik dla którego włamali się ostatnio do posiadłości Hiterwilów.-powiedział wyświetlając na ekranie dane odnośnie naszyjnika, który został skradziony Kate. Jej nazwisko ciągle mi nie pasuję, ale nie czepiam się. Nakane też brzmi głupio, przynajmniej według mnie. Odtrąciłam od siebie te myśli. Towarzystwo tych amatorów, źle na mnie wpływa skoro myślę o takich błahostka.
Nightwing- W skrócie mamy wyciągnąć informację i nie dać się zabić. Nic prostszego.-powiedział z uśmiechem, jednak w jego głosie dało się wyczuć ironię. Batman zignorował jego wypowiedź. Już po pięciu minutach siedzieliśmy w samolocie Marsjanki, w tym też z Czerwoną Strzałą. Co on tu robi? Nie mam pojęcia. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że zrezygnuję. No ale cóż dopóki nie będzie mnie wkurzał może być. Coś czuję, że szykuje się ciekawa misja, może nawet zbyt ciekawa...